"Prawda jest tak prawdziwa, że czasami ciężko w nią uwierzyć."
Całe dnie, oczywiście te, które mi zostały myślałam o Zack' u.
Czułam jakieś nieznane mi emocje. Coś mnie z nim łączyło, a co najdziwniejsze miałam kilka razy ten sam sen, powtarzający się miliony razy w kółko.
Jest ciemno, znajdujemy się gdzieś w Kalifornii, biegnę, nie uciekam, śpieszę się gdzieś, tak jak gdyby działo się coś strasznego. W oddali widzę pioruny, zbliża się burza, a po chwili czuję się trochę odprężona i uświadamiam sobie, że się denerwuję, serce wali mi coraz szybciej. Słyszę krzyk, przeraźliwy, tak straszny, że szarpie moimi bębenkami, wyszarpuje mi serce, upadam na kolana. Czuje ból, smutek, zmęczenie, wszystkie emocje, które kryły się pod paniką i determinacją dotarcia do celu. Zaczyna kropić, malutkie zimne krople oblewają mi twarz. Wstaję na nogi z trudnością. Wokół jest szaro, nic poza zamazanym obrazem. Ja płaczę. Ocieram oczy i widzę, jak wiatr, huragan szarpie drzewa, ptaki szaleją na wietrze, próbują z nim walczyć. Ja stoję i wpatruję się w niebo. Stawiam krok za krokiem, coraz bardziej rozpędzam się i zmuszam mięśnie do posłuszeństwa.
Biegnę, nie patrząc w tył. I... docieram. Jestem w starych ruinach zamku - z Internetu dowiedziałam się o nim, że jest to zamek rodu Ravenstor - Widzę dwie postacie, z ich budowy wynika, że to mężczyźni. Podchodzę bliżej. Są to dwie znane mi osoby, czuję... wiem, że jednym z nich jest Zack. Wiatr zaczyna targać mi włosy. Oni mnie nie dostrzegają. Kładę rękę na wisiorku, który zawsze nosiłam, czterolistna koniczyna z trzylistnymi wokoło siebie. W końcu widzę, jak jeden z chłopaków wyciąga sztylet z piersi drugiego. Pojawia się krew. Biegnę, zbliżam się. Krew jest wszędzie, odpycham z całej siły mordercę i podchodzę do leżącego. Jest odwrócony do mnie twarzą, szepcze coś i zamyka oczy. Z mojej klatki wydobywa się głośny i przeraźliwy krzyk. Odwracam się i patrzę na chłopaka. Dostrzega mój wzrok, przerażony, a zarazem zdziwiony.
"Nienawidzę cię."- mówię do niego, ale go nie zabijam. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
I koniec, budzę się cała mokra. Najczęściej jest to godzina piąta. Później, całe dwie godziny, nie wiem z jakiego powodu, wypłakuję się w poduszkę.
Następnie Cooper, Michael, Kate, Rose i Jack dotrzymują mi towarzystwa, udaję, że ich słucham, dlatego by nie byli źli. A zresztą! Co mnie to obchodzi? Naprawdę myślę o tym śnie i o dżinie, który mnie zaatakował. Nikt poza Jack' iem i mną nie wie, co tam się naprawdę wydarzyło.
Przestudiowałam każdą z możliwych i racjonalnych, jak na moje życie, pomysłów i doszłam do tego:
Dżin mówił, że Zack, żyje, co może oznaczać, że chodziło mu o chłopaka zabitego z mojego snu, a ten drugi to jakiś jego morderca. A ten sen to moja przeszłość.
- Lucy, chcesz zostać sama?- pyta Jack, przerywając Rose, gdy ta opowiada o swoich dzisiejszych przeżyciach żywieniowych.
- Nie w tym sensie - powiedziałam, zwracając głowę w jego stronę. - Dziewczyny wychodźcie.
Rose i Kate wyszły oburzone, lecz zdążyły się zatrzymać w momencie, kiedy powiedziałam już następne słowa.
- No dalej - powiedziałam, poganiając Michaela i Coopera rękami.- No już podwijać kiece...
- Dobra, dobra - powiedział Michael odwzajemniając uśmiech.- Idę przypudrować nosek.- I wyszedł z gracją.
- Jack, zostaniesz?- pytam go przez śmiech.
Gdy wszyscy wyszli, pękając ze śmiechu, chłopak usiadł koło mnie na łóżku i wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę.
- Słuchaj... Pamiętasz sen, o którym ci mówiłam? - powiedziałam, już poważnie, poprawiając się na łóżku. Przytaknął, więc kontynuowałam.- Uważam, że ten cały Zack wcześniej umarł. Czuję przy nim coś, czego zazwyczaj nigdy nie doświadczam. Proszę cię pomóż mi, ja... Wariuję, muszę się dowiedzieć, gdzie jest i kim jest.- Zrozumiał. Równym krokiem ruszył w stronę drzwi, położył rękę na gałce.
- Pakuj się, jedziemy do Kalifornii - rzucił i szybkim krokiem wyszedł
Moja torba nie była pełna, wzięłam skórzany płaszcz, długie masywne buty na deszcz, dwie szare koszulki, skórzane spodnie, legginsy, rękawice bez palców, dwa rewolwery, pas noży, cztery srebrne shurikeny, gumę do żucia, apteczkę i trzysta dolarów.
Zastanawiałam się jeszcze nad pojazdem, miałam dżipa, Enduro albo harleya, ale ostatecznie chwyciłam kluczyki od mojego czarnego Enduro i wyszłam na plac.
Motor stał na środku, a Jack już na nim siedział., podeszłam żwawym krokiem i od razu usłyszałam jego podniecony głos.
- Mogę prowadzić? - Aż podskakiwał na siedzeniu. No cóż, a ja musiałam zepsuć jego entuzjazm.
- Nie - odpowiedziałam wolno i wyraźnie, wsiadłam na motocykl, jednym silnym kopem włączyłam silnik i odpaliłam starego druha.
- Masz przepustkę od szefa?- popatrzyłam się na niego zdziwiona.
- Chrzanić przepustkę. Mężczyźni...- westchnęłam, i włączyłam na max radio.- Amatorzy.
_____________________________________________
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam na śmierć, oraz
że spodobał wam się ten kawałek.
Następna część we wtorek.
Kocham was.
Buźka :*
Wasza Az.
Super!
OdpowiedzUsuńMmm...sen boski. *.*
Mam nadzieję, że w końcu przestaniesz nas męczyć i powiesz kim jest Zack? ;)
Jack jest bardzo fajny.
Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału!
Weny!
Ps. U mnie nowy rozdział. :)
Dzięki.
UsuńA o Zack'u dowiecie się dopiero w następnym poście.
Prawda będzie słodka, a za razem gorzka i ciężka. Ale sami się dowiecie.
Nst. Post we WTOREK!
Wpadnę z przyjemnością, ale to zależy od mojego laptopa.
Kocham cię.
Buźka :* Az
No, miłość przyciąga :D
OdpowiedzUsuńA, chciałam ci zakomunikować, że masz błąd: w ósmym akapicie - pisze się życie, nie "rzycie".
No, ale sen robi wrażenie.. Nie wiem, jak on się ma do tego, co do tej pory napisałaś bo czytam rozdziały nie po kolei - czyli tak, jak tylko ja mogę czytać. Bo czytam od 10. =.= Ech, uparta jestem.
Ale ten nóż, ten krzyk, że Lucy któregoś nienawidzi. Mam dwie wersje: Jack już wkrótce zabije Zack' a, a mimo tego że Lucy też musi to zrobić, to znienawidzi Jack' a, ponieważ tak naprawdę kocha ifrita, a jeśli nie, to Zack zabije Jack' a, więc Lucy naprawdę go znienawidzi, a z ich przewspaniałym, przecudownym, przerewelacyjnym (nawet nie wiem czy istnieje takie słowo) związkiem będzie koniec :( I będę Smutna.
Buziak. :*